Monday 22 October 2012

Wydziergaj cos dla mnie

Pewnego dnia.....jakies dwa lata temu przyjechala do mnie kolezanka.....i  juz od progu zaczela opowiadac jakie to ladne obrazy widziala w Bombay....i w dodatku byly  na sale. Musisz je koniecznie zobaczyc.......to sa takie maki....idealnie beda Ci pasowac do bordowych scian w jadalni. Sama sobie bym je kupila ale juz nie mam wolnego miejsca na scianach.
 Scian bordowych to ja wtedy jeszcze nie mialam bo dopiero zamierzalam malowac ale pojechalam z nia do tego Bombay.W sklepie obejrzalam sobie niby te maki i stwierdzilam.....owszem ladne ale czy niezbedne ???. Mialam tysiace innych potrzebniejszych rzeczy do kupienia niz akurat obrazy.Pomimo przeceny cena wcale nie byla az tak niska.
No niestety nie moge ich kupic - powiedzialam do kolezanki.
Ale dlaczego ? one sa takie ladne....gdybym miala miejsce u siebie to na pewno bym sobie je kupila a tak to sobie na nie popatrze jak bede u Ciebie.
Moze gdyby cena dwoch byla w cenie jednego obrazu to bym sie zdecydowala......a tak to niestety ale sa dla mnie za drogie a ja mam inne wazniejsze wydadki.
Acha....westchnela kolezanka .....wiesz nic straconego- stwierdzila po chwili
Ty kupisz jeden a ja kupie Ci drugi w prezencie......

Mniej wiecej tak.... ta nasza rozmowa przebiegala. Wrocilysmy z makami a mnie wtedy jeszcze jakis taki maly olejny obrazek sie przyplatal z drzewami, ktory chyba z rok szwedal sie po domu i nie mogl znalezc dla siebie miejsca.
Nie bede juz sie dalej  rozpisywac jak to tam wtedy bylo...w kazdym badz razie obiecalam jej ,ze cos jej zrobie na szydelku. Czas uciekal a ja nie mialam czasu. ani weny na szydelkowanie ...wiec podarowalam jej swoja szydelkowa sukienke.....zwana kolczuga ,ktora Jerry skutecznie mi obrzydzil a kolezance bardzo sie podobala. Nigdy w niej nie chodzilam a jedyne zdjecia jakie posiadam tej sukienki to jeszcze jak byla nie zblokowana . Poniewaz to bawelna to troche  zostala wymieta w czasie robienia.Po wypraniu nabrala ladniejszego wygladu i powedrowala do kolezanki ale niestety zdjec nie mam.

No tak ale co innego oddac sukienke ,ktora robilo sie z mysla o sobie ............... a co innego jak sie cos robi dla danej osoby.Czulam sie nadal zobowiazana cos jej zrobic.Zrobic cos.... co bedzie w jej ulubionych kolorach i w czym najchetniej lubi chodzic.Mialam troche malo wloczki w jej ulubionym kolorze a w dodatku okazalo sie ,ze czesc z niej ma inny odcien bo byla kiedys kupowana na raty.Na oczatku chcialam zrobic jej narzutke ze wzgledu na ilosc wloczki ale ona wolala poncho..........
Troche sie denerwowalam  bo malo tego bylo wiec postanowilam spruc swoj letni sweterek ,ktory i tak od lat  tylko zalega w szafie.

Na nieszczescie podzielilam sie ta wiadomoscia z kolezanka. Wiesz za malo jest tej wloczki na poncho, bede musiala spruc ten sweterek . Kolezanka wpadla jak burza.................no co Ty.... ani mi sie waz pruc tego sweterka.......on mnie sie bardzo podoba.
 No tak ale i tak lezy w szafie od kilku lat bo ja wcale w nim nie chodze.
Hmmmmmm .........zeby Ci nie przychodzily  do glowy glupie mysli zabieram sweterek a pozniej Ci za niego zaplace.
 No i wyszla w sweterku a ja nadal mialam klopot ze zrobieniem dla niej tego poncha.
Przeszukalam swoje zapasy wloczkowe,dokupilam kolorowych czeskich koralikow i zaczelam dziergac resztkowe poncho dla kolezanki.. Troche sie wkurzalam bo nie lubie tak robic i myslec......starczy czy nie starczy............... Na szczescie starczylo   i kolezanka zadowolona.  Jak wyszlo pokaze Wam jutro bo dzisiaj sie juz  tak rozpisalam ,ze czas mnie umknol   a przyszly koty i domagaja sie kolacji ....musze uciekac.

                                                                                                   pozdrawiam

                                                                                                           wiewiorka

No comments: