Skoro pojawil sie snieg wzielam sie za produkcje zimowych niezbednikow ..:-))) Troche pozno ale lepiej pozno niz wcale................... jak to sie mowi.
Nie cierpie czapek i wygladam w nich koszmarnie dlatego pewnie nie mam zadnej.
Szalikow tez nie mam chociaz juz kilka w swoim zyciu zrobilam ale nigdy dla siebie.
Postanowilam to zmienic i wzielam sie do pracy.
Pierwsza wydziergalam na szydelku malinowa czapke. Mialam do niej jeszcze dorobic kwiatek ale chyba nie warto bo mnie sie nie podoba. Na razie nie bede ja prula bo moze sie przyda przy odgarnianiu sniegu zanim zrobie lepsza. Jerry mowi ,ze wygladam w niej jak dziewczynka......:-))))
Nastepnie wzielam sie za wydzierganie czapki dla Jerrego. Chyba w ubieglym roku ja widzialam gdzies na Osince i mnie sie spodobala. Tez robiona na szydelku.
Na drutach nie robilam cale wieki wiec na poczatek postanowilam wydziergac taki prosty baktus. Zamierzalam dorobic do niego jeszcze chwosty ale zrezygnowalam .
Po bardzo dlugiej przerwie w dzierganiu tylko tyle na razie wydziergalam.Poniewaz odlozylam moje malowanie na pozniej moze jeszcze cos wydziergam w najblizszym czasie.
pozdrawiam
wiewiorka
No comments:
Post a Comment