Saturday 14 June 2014

W telegraficznym srocie

                                                                                                                                              
        Wiem,wiem cale wieki tutaj nie zagladalam ale ja juz popprostu tak mam ,ze znikam I sluch o mnie ginie . Codziennie obiecuje,ze jutro na pewno cos napisze ale jak to w zyciu bywa zawsze jest cos wazniejszego do zrobienia niz usiasc i napisac post. Poniewaz  niektorym z was co tutaj do mnie zagladaja (zwlaszcza mojej kuzynce i znajomym ) obiecalam,ze pokaze co robilam przez te ostatnie miesiace......wiec dotrzymuje slowa.
Na poczatku jak sie wprowadzilam...... przed domem roslo drzewo posadzone przez miasto. Troche biednie wygladalo z tym wulkanicznym zuzlem, wiec postanowilam zrobic wokol maly klomb
 
 
 
Klomb przetrwal zaledwie jeden sezon i musialam go rozebrac...., powodem bylo chore drzewo. Na jesieni zaczeli scinac chore drzewa na naszej ulicy aby wiosna posadzic nowe.Rozkopali mi pol trawnika..wiec jak tylko drzewo sie przyjelo zrobilam solidniejszy klomb wokol niego....widac go juz z daleka jak sie idzie nasza ulica  ...:-))))
Gdy skonczylam  z pracami ogrodowymi wzielam sie za  skonczenie korytarza. Bawilam sie z tym korytarzem juz drugi rok.Najwiecej czasu zajelo mi szlifowanie i malowanie drzwi a malowanie zejscia do basement przyprawial mnie o zawrot glowy.Pierwszy raz musialam malowac majac drabine postawiona na schodach.Zejscia do basmentu na razie Wam nie pokaze bo zerwalam wykladzine ze schodow i czekam co bedzie dalej. W tej chwili schody sa biale ale bardzo zniszczone.Na poczatku chcialam je wyszlifowac i pomalowac ale po glebszym zastanowieniu zrezygnowalam i czekam na stolarza......nawet nie robilam zadnych zdjec.Wiec na razie migawki  z korytarza.
 
Na poczatku wygladal tak jal na zdjeciu po lewej stronie aby sie zmienic pozniej w cos takiego.....

 
 
Tak sie rozpedzilam z tym malowaniem ,ze jak skonczylam korytarz postanowilam pomalowac Jerry's przebieralnie.
Jerry jeczal.....po co sie bedziesz meczyc..przeciez jest czysto ....ja i tak tylko chodze sie tam przebierac....Niby mial racje ale ja i tak  nie ustapilam . Za kazdym razem jak tam wchodzilam denerwowal mnie kolor scian w dodatku na wysoki polysk(semi-gloos)......rownie dobrze mogliby pomalowac farba olejna,ktora sie malowalo kilka lat temu lamperie....efekt bylby podobny. Pozatym zostal mi gallon farby z sypialni...wiec szkoda zeby sie zmarnowal.Jeden gallon to troche malo ..nawet na taki maly pokoik.....   wiec aby troche rozjasnic kolor i nie martwic sie czy mi starczy .. dodalam do zielonej farby troche bialej.
 
Dosc dlugo bylo cieplo wiec gdy tylko skonczylam z malowaniem postanowilam wziazc sie za scinanie drzew...:-)))) Duzo drzew chorowalo przez jakies padecydowalamskudne owady przywiezione zdaje sie z Azji..juz dokladnie nie pamietam. W kazdym badz razie moje najwieksze drzewo jakie posiadalam na ogrodzie zaczelo chorowac tez.Zdecydowalam ,ze musimy z nim sie pozegnac.Sprawa nie taka prosta bo nie ma do niego dostepu.Udalo mi sie sciac jakos 1/3 korony i Jerry zaczol marudzic,ze na razie wystarczy....odpuscilam ale doprowadzilam do sciecia chociaz polowy jodly przed domem.
Z dzieci Pelasi zostala tylko czarna kotka, ktora zrobila sobie u nas porodowke. Poprostu sie wprowadza i tyle...a ja musze sie opiekowac tymi maluchami I szukac im jakies dobre domy.
21 pazdziernika gdy wrocilam z pracy wlasnie zaczela rodzic.To bylo straszne ....szla i rodzila a darla sie na caly dom.....chyba byla przerazona bo porzucila kociaka na podlodze w lazience a sama uciekla do pokoju na tapczan.....ja bylam tez przerazona bo nie moge patrzec na takie rzeczy.......jednak musialam sie przemoc aby jej pomoc....jak na zlosc Jerrego nie bylo w domu.
Wszystko skonczylo sie dobrze na swiat przyszlo 6 kociakow a my je odchowalismy i znalezlismy im dobre domy.
Byly oczywiscie  swieta  i jak zwykle dekoracje.Duzo zdjec zostalo przez przypadek skasowanych ale jakies tam sie uchowaly....
 
 
 
Zdazylam przed samymi swietami znalezc domki dla kociakow... a kocica 2 marca okocila sie ponownie...tym razem az 8 kociakow.
To by bylo na tyle w telegraficznym skrocie.... 
Pozdrawiam
                                                       wiewiorka
                            

No comments: