Dzisiaj napisze o coreczkach Pelasi .
Tygrysica jako jedyna z calej czworki byla zawsze tak jakby na uboczu. Ostatnia przychodzila na jedzenie i chodzila swoimi drogami. Pozostala czesc rodzenstwa zazwyczaj trzymala sie razem i widywalam ja w ciagu dnia. Tygrysica a raczej Oslica jak ja Jerry nazywa byla inna ...wygladalo to troche tak jakby nie byla akceptowana przez reszte rodzenstwa. Dosc dlugo byla cichutka,nie mruczla i nie wydawala zadnych glosow. To chyba zadecydowalo,ze poswiecalam jej wiecej czasu niz jej rodzenstwu. Przychodzila ostatnia w godzinach karmienia i coraz dluzej zostawala w domu .
Gdy zrobilo sie juz bardzo zimno postanowila na dobre wprowadzic sie do nas. Teraz juz uwaza sie za domownika i wyleguje sie razem z Cezarem calymi dniami na tapczanie....tylko od czasu do czasu chce aby ja wypuscic na dwor.
Szwarcikowa tak jak pisalam ostatnio okocila sie w budzie na ganku. Bylo bardzo zimno i z pewnoscia kociaki by nie przezyly...zwlaszcza,ze ona przychodzila do domu zostawiajac je same. Wachalam sie............... nie wiedzialam co mam zrobic ..........................ale gdy tylko skonczylam ostatnio o tym pisac ....ona znowu przyszla do domu zeby sie ogrzac i rozgladala sie po pokojach.Nie wytrzymalam ..... polecialam z Jerrym na ganek i przynieslismy cala bude z kociakami do basementu.Szwarcikowa natomiast jak sie ogrzala i najdla koniecznie chciala isc z powrotem na dwor.Wzielam ja na rece i zanioslam do basementu.....troche sie wyrywala i awanturowala ( przeciez to dziki kot) ....ale jak zobaczyla bude z kociakami to sie uspokoila. Na poczatku calymi dniami siedziala z kociakami w budzie, wychodzila tylko jesc i do kuwety....ale to normalne kociaki mialy przeciez dopiero dobe. Pozniej juz zaczela sie wylegiwac na dywanie i zwiedzac basement... do budy chodzila tylko spac i jak kociaki ja wzywaly...:-))))
Sowka najbardziej dojrzala kotka z calej trojki i najbardziej dzika. Tak jak przypuszczalam okocila sie gdzies i kociaki nie wytrzymaly zimna. Zjawila sie wychudzona i jeczaca. Jak zwykle bardzo wystraszona ale dala sie poglaskac....a nastepnie wziazc na rece. Mocna ja przytulilam i zabralam do domu. Bylo to dosc ryzykowne bo juz nieraz probowalam aby sie troche chociaz ogrzala w domu .....zawsze sie konczylo na chodzeniu po zaslonach i wyskakiwaniu przez zamkniete okno.Zaryzykowalam, troche pochodzilam z nia po gorze aby nastepnie zejsc do basementu.Gdy zeszlam na dol instynkt obronny zaczol dzialac, zaczela sie wyrywac i przerazliwie jeczyc.....juz myslalam ,ze nic z tego nie bedzie......nie bede mogla jej pomoc...ale
zobaczyla swoje siostrzyczki a nastepnie uslyszala kociaki w budzie.Uspokoila sie i poleciala do kociakow.
Dosc szybko doszly ze Szwarcikowa do porozumienia....obie karmily i spedzaly czas w budzie z kociakami.
Nie przeszkadzalam im tylko je karmilam. Szwarcikowa coraz wiecej przebywala poza buda, natomiast Sowka zostawiala kociaki same jedynie gdy wychodzila do kuwety albo cos zjesc. Tydzien temu kociaki zaczely wychodzic z budy a matki przeniosly sie do koszyka.
Pozdrawiam
wiewiorka
No comments:
Post a Comment