Thursday 15 November 2012

Kociaki

Nie widzialam Pelasi juz od miesiaca ciagle o niej mysle co sie z nia stalo. Kiedy jeszcze karmila kociaki to przychodzila regularnie na jedzenie . Pozniej zaczela znikac na tydzien, 2 tygodnie ale zawsze wracala chociaz za kazdym razem coraz gorzej wygladala. Ostatni raz jak przyszla wygladala jakby miala sam szkielet pokryty siercia...kociaka nie dawala sie do siebie zblizyc..normalnie warczala na nie. Przesiedziala ze mna w depresji  caly wieczor...przygladala sie jak przyszywam koraliki do poncha  i troche podsypiala na tapczanie. Pozniej przenioslam sie do basementu na wieczor filmowy oczywiscie ja zabralam ze soba. Koty troche byly zle ale ona ich sie nie bala.....ponoc nad ranem chciala wyjsc....tak mowil Jerry bo ja zasnelam. Nastepny dzien przesiedziala w szopie i to byl ostatni raz jak ja widzialam.

Natomiast kociaki gdy tylko zrobilo sie zimno zaczely przychodzic na jedzenie do kuchni.



 Dopuki bylo w miare cieplo to trzymalam uchylone drzwi do ogrodu i bylo wszystko ok.Jednak gdy tylko zrobilo sie zimniej zaczelam zamykac drzwi bo bylo nie do wytrzymania. No niestety jak tylko zamykalam drzwi koty zaczynaly szalec...
.Pelasiowy jeczal a Sowa chciala wyskoczyc przez szybe. Nic sobie nie zrobila ale zaluzje polamala.Bardzo lubie Sowke jest chyba najbardziej podobna do matki ale strasznie strachliwa i nieufna....chociaz juz  daje mi sie poglaskac.



 


 Pelasiowy natomiast ze zlosci pogryzl krzeslo w kuchni ...normalnie nie jestem w stanie upilnowac 4 koty.....:-)))   Pelasiowy jest z nich najwiekszy i najwiecej je.............. ale tez jest najwiekszym histerykiem.
Szwarcikowej z koleji tak spodobaly sie fredzle od poduszek,ze zaczela je obgryzac a z draceny w jadalni zrobila sobie toalete.........:-)))))..nie powiem...nic to takiego ale nie  musialam dracene wyrzucic ...........
....:-))))..nawety nie bylam zla bo juz dawno chcialam sie jej pozbyc. Koty nadal dokarmiam ale ich juz nie widuje codziennie. Poniewaz zadaszenie  na patio zostalo sciagniete na zime  a stol wyladowal w szopie koty przeniosly sie na ganek. Zostawiam im jedzenie ,ktore znika ale tak na prawde to ja sama nie wiem kogo dokarmiam bo czasami pojawiaja sie jakies nieznane osobniki.
Z kociakow do domu regularnie przychodzi Tygrysek a raczej tygryskowa bo to kotka. Jakos zawsze spozniala sie na jedzenie i chodzila swoimi sciezkami wiec zaczelam ja chyba troche faworyzowac...... zwlaszcza, ze chyba byla najgrzeczniejsza z tego towarzystwa....i w ten chyba  sposob najbardziej sie do mnie przyzwyczaila. Jak wracam z pracy to zazwyczaj czeka na mnie na ganku.

Jesli chodzi o nasze domowe koty to Cezar znowu jest chory......juz normalnie nie mam sily z tym kotem. Dwa lata temu mial operowane lewe ucho...a teraz  ma  chore prawe ucho........ech.......dobrze ,ze Szwarc nie choruje

Pozdrawiam i zycze milego dnia
                                  wiewiorka

1 comment:

Susan said...

Kociaki boskie!
Zapraszam po wyróżnienie! Znowu... wiem, ale co zrobic jak ja Cie tak lubie ;)