Pages

Monday, 16 July 2012

Pelasia

W niedziele byla burza i troche deszczu. Mam tyle roznych zaleglych prac do dokonczenia a ja ....jak to sie mowi ciagle w polu...:-))) Jestem tak zmeczona tymi upalami ,ze praktycznie nic nie robie..ot tak tylko to co niezbedne  Niedziela  9 wieczor a za oknem 25 stopni C ale nie ma tej wilgotnosci powietrza.W poniedzialek znowu 32 na plusie a z wilgotnoscia czuc jak 36.Ponoc w tym roku wlasnie takie dlugie i upalne ma byc u mnie lato. Zima tez byla dosc ciepla  i krotka a upaly ponad 20 stopniowe pojawily sie juz w marcu. Dziwnie to wygladalo ludzie biegali  w szortach a na drzewach nie bylo jeszcze lisci.Przez takie ocieplenie klimatu pojawil sie dosc nie spotykany tutaj problem dzikich kotow.Jak juz kiedys pisalam w tutejszych miastach zyje duzo dzikich zwierzat (zajce,szopy,sarny,pieski ziemne itp) i to jest normalne ale nigdy nie bylo problemu bezapnskich kotow i psow.Rzadko mozna bylo spotkac jakiegos dzikiego kota bo tutejsi ludzie odrazu dzwonia i zglaszaja taki fakt.Gdy sie zglosi bardzo szybko przyjezdzaja i wylapuja takie bezpanskie osobniki, ktore trafiaja do schroniska a nastepnie do adopcji. Tak bylo ale ponoc w tym roku jest ich tak duzo ,ze nie ma szans aby wszystkie oswoic i przekazac do adopcji. Urzad miasta postanowil wiec odawac takie dzikie koty za darmo farmera i ponoc farmerzy sie zglaszaja po nie.

Jak bardzo lubie zwierzeta i nie wiem jakim cudem one zawsze trafiaja do mnie.Moje gospodarstwo sie rozrasta...:-))) Mam swoje 2 osobiste koty,ktore z nami mieszkaja od 9 lat.Wiewiorki notorycznie przychodza do ogrodu albo wysiaduja przed oknem i jak im nie dac jesc. Ptaki jak karmnik pusty siedza i wrzeszcza na ogrodowym drzewie albo czekaja na plotach ( codziennie te same i o tych samych godzinach przylatuja.) a teraz jeszcze Pelasia  nowy lokator ,ktory moj ogrod traktuje jak swoj.

Pelasie widywalam przelotnie..jak uciekala po plotach albo obserwowala mnie z daleka az ktoregos dnia zrobila mi niespodzianke. Siedziala sobie za szopa , warczala i wcale nigdzie nie uciekala.Chcialam zrobic porzadek za szopa wiec musialam poczekac az sobie pojdzie .Posiedziala,powarczala na koniec zmierzyla mnie takim wzrokiem jakby chciala mnie zabic, wskoczyla na plot i poszla sobie. Wzielam sie wiec za sprzatanie za szopa.Gdy pracowalam przy wykopaliskach postawilam  tam tymczasowo na betonowych plytach beczke na kompost i chcialam teraz z nia zrobic porzadek....ale....podnioslam beczke a z pod niej wyskoczyly trzy malutkie kotki,ktore rozbiegly sie po ogrodach. Tym sposobem beczka zostala na swoim miescu .Zanioslam im stary szlafrok Jerrego oraz  miske z mlekiem i jedzeniem.Przyszla burza i zalala im domek przez dziurki w beczce . Jerry wypral im ten stary szlafrok i wysuszyl a ja zalozylam im tak na szybkiego dodatkowo tropik .Teraz maja sucho nawet po mocnej ulewie a ja dodatkowy obowiazek bo 2 razy nosze im jedzenie i mleko. Na poczatku jedzenie znikalo a ja kotow nie widywalam...czasami tylko z daleka. Teraz Pelasia przychodzi pod drzwi kuchenne albo siedzi w ogrodzie i czeka na mnie.Nawet daje sie poglaskac i domaga sie pieszczot.











 Dzisiaj widzialam przez okno jak spala w ogrodzie a pozniej karmila te swoje kociaki....czyli poczula sie tutaj bezpiecznie....ciekawe na jak dlugo. Bo jesli ktos zadzwoni to na pewno ja zlapia a cos mnie sie wydaje ze ona znowu bedzie miala  male kociaki.
                  Pozdrawiam i zycze Wam  przyjemnego tygodnia .
                                                                                        wiewiorka

No comments:

Post a Comment